-----
Jak przypuszczam, język drogi wiejskiej jest podobny do języka ulicy miejskiej. Przynajmniej jeśli chodzi o tę najbardziej "barwną" część.
Język ulicy jest piękny, bo jest prawdziwy. Widzieliście "W imię..."? (Genialny film, swoją drogą. Przedstawia życie homoseksualnego księdza na wsi.) Kolega, który był na seansie, mówił, iż w trakcie scenki przedstawiającej grupkę dzieci z poprawczaka, panny na sali kręciły głowami. Bo usłyszały słowa na "k" i na "p".
A przekleństwa to przecież mega-emocjonująca sfera języka. I taka naturalna... Przecież wulgaryzmy w większości nie są wypowiadane w złej intencji.
A jeśli już są, to czy słowa "ty pojebana pizdo" mają większą moc niż "ty niezrównoważona emocjonalnie suko"? Każde słowo ma taki wydźwięk, jaki przyjęty został w danej kulturze. Kto o tym zdecydował? To tylko słowa, którym moc nadaje emocja.
Kiedy ktoś opowiada śmieszną historię, na usta nie ciśnie się "ale to zabawne", prawda?
Kiedy ktoś zdenerwuje Cię tak, że trzęsą Ci się ręce, raczej nie określisz swojego stanu jako "wkurzona".
-----
Dzieci i tak wszystko wiedzą, ale dorosłym nie mają śmiałości powtórzyć tego mocniejszego.
-----
W podstawówce uczyli nas, że Pan Bóg się gniewa, gdy mówimy brzydkie słowa.
Tja, Pan Bóg gives no shit.
-----
Kiedy rodzime "kurwy" zostaną zastąpione przez tak samo uniwersalne faki i szity? To jedyna rzecz, jaką należy się martwić, jeśli chodzi o przekleństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kocham każde słowo.