poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Blogi o życiu na wsi

"Piszę takie książki, jakie sam chciałbym czytać" - powiedział znany autor.
 True story, bro.

-----

Słyszycie: wieś. Widzicie lasy, pola, łąki i krzaczory. Zielono, lecz pięknie. Krowy, muchy, kury, kaczki. No i kwiaty... Muszą być kwiaty. Gerbery, hortensje, róże, słoneczniki, mlecze, pokrzywy, koniczyny i ich korzenie. No a w spiżarniach przetwory: ogórki do wódki, papryki marynowane, grzyby z lasu, mysie ogony... Te ostatnie nie w słoikach - niektóre koty po prostu nie zjadają ogonów.

A wszystko na blogach (znów: prócz mysich ogonów) w postaci pięknych fotografii.
Autorki tych blogów nie robią nic innego, jak spacerują całymi dniami, pielęgnują ogródki, głaszczą kotki, gotują z naturalnych składników i robią przetwory. Niech robią! I niech nadal wyskakują na pierwszych miejscach w Google po wpisaniu hasła: blogi o życiu na wsi. Wszystko kolorowe, wszystko idealne.

Gdzie ludzie? Gdzie przaśność, zmieszana z kroplą kiczu?
Nie ma. Dlatego "piszę takie książki, jakie sam chciałbym czytać".

I powiem Wam jedno: wiejskie pokolenie 20+ w 80% nie dba o kwiatki, ziemniaki i przetwory. Owszem, przejmujemy się tym, co wkładamy do garnków, dbamy o domy (mniej lub bardziej), ale nie chodzimy już święcić bukietów na Matki Bożej Zielnej.

Takich jak ten, zrobiony przez moją mamę.
Przepraszam, nie zmusimy się.
Idzie nowe, wieś 2.0.

-----

Znacie jakieś niestandardowe blogi o życiu na wsi? O prawdziwych problemach, wadach i zaletach?
Szukałam może nie dość głęboko.

9 komentarzy:

  1. Jak moje pokolenie było 20+ to też nie chodziliśmy świecić ziół... ale jak niepostrzeżenie robi się 40+ to i perspektywy drastycznie się zmieniają ;-)

    A że te wszystkie "gospodynie wiejskie" to takie akuratne, czyściutkie, zadbane, wypielęgnowane... to wystarczy komentarze poczytać - albo "głaszczą" się nawzajem z innymi "gospodyniami wiejskimi" albo mieszczuchy zachwyt swój wyrażają w głębi serca jednak zadowoleni że owa "bliskość z naturą" omija ich szerokim łukiem obwodnicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, perspektywy się zmieniają i z racji wieku mogę na razie odróżnić jedynie te 20+ od 15+. Zmieniły się, może nawet drastycznie. To może faktycznie za 20 lat polecę do kościoła z ziółkami? Z tym, że jeśli chodzi o kościół, tendencję mam raczej spadkową i nic nie zapowiada zmiany.

      Jak to jest być człowiekiem 40+? :) Takie odejście od tematu :)

      Usuń
    2. Wiesz jaką ja miałem wobec Kościoła "tendencję raczej spadkową"? Jak teraz mam ochotę na samobiczowanie to sięgam po notatki z tamtego okresu a wstyd i żenada z powodu głupot tam zawartych to katharsis wręcz doskonała ;-)

      Jak to jest mieć 40+ ? jak dla faceta OK. Dbam o siebie, kondycję mam lepszą niż gdy miałem trzydziestkę, sił mi nie brakuje, figura wreszcie zrobiła się bardziej męska a mniej chłopięca. Poznałem szmat świata i setki knajp - mam o czym rozmawiać. Nikomu już nie muszę niczego udowadniać a zwłaszcza sobie samemu.
      Z drugiej strony boleśnie odczuwam że coś już minęło - już nie mam szans naprawić pierwszej miłości (zresztą akurat tego nie żałuję), już nie uwiodę kobiet których nie uwiodłem (strasznie nieśmiały jestem jak mi się dziewczyna podoba) gdy miałem 20 / 30 lat. Nie osiągnę też wiele więcej na polu zawodowym, nie zostanę naukowcem z profesorskimi tytułami - a szkoda bo potencjał był... cóż człowiek młody to głupi - jak dorośnie to wie co i kiedy należało zrobić inaczej... ale już się nie da.

      No tak to jest w skrócie - wciąż jeszcze niejedna perspektywa jaśnieje i nie wszystkie drzwi zamknięte - ale z każdym rokiem tych pierwszych ubywa a tych drugich odwrotnie.

      Usuń
    3. dzięki za odpowiedź :) najbardziej ucieszyła mnie część o braku potrzeby udowadniania czegoś komuś - muszę to wprowadzić już, zaraz. Cieszę się, że nie jest tak źle, a nawet jest dobrze.
      I każdy chyba na każdym etapie życia zauważa coś, czego nie widział wcześniej. 20+ też zrobiliby wiele rzeczy inaczej - choćby rok czy dwa lata temu.

      Usuń
  2. generalnie to wolę siebie 40+ niż 20+ ... zdecydowanie wolę.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Piszę takie książki, jakie sam chciałbym czytać", ale to przecież dobrze, tak ma być, tak jest dobrze, tak jest pięknie. A i freelancer na wsi też raczej nie żyje prawdziwymi problemami wsi, bo nie z niej czerpie pieniądze. Prawda? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, poruszyłaś arcyciekawy temat. :) Masz rację, poniekąd unikam prawdziwych problemów wsi, czerpiąc kasę spoza niej (tu nie ma wystarczającego źródła), kto jednak chce mieć problemy? Może gdybym czuła to przywiązanie do ziemi, co nasi przodkowie, zaczęłabym się parać rolnictwem... :)
      Moje rozwiązanie, czyli freelancing na Zapipidopustkowiu, to taka wieś 2.0. Może to jest jakiś sposób na przetrwanie?

      Usuń
  4. ej ,widzę że jestem pokolenie 1.0, http://luczaj.com/zielna.htm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś specjalistą w pokoleniu 1.0, to Cię ratuje :)
      zapraszam do pobrania zdjęcia z postu, choć słabej jakości jest.

      Usuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.