Przepraszam.
-----
Nie życzę mu źle. Nie chcę, by zatopił się w śmietnisku historii.
Po prostu czerwone kokardki, skórzane trzewiki i piosenki przerywane soczystym "ihaa!" do mnie nie przemawiają.
Ani Brathanki, ni Donatan&Cleo.
Lubię wieś z zumbą zamiast grupą hafciarską.
Z cheerleaderkami zamiast Koła Gospodyń Wiejskich.
Sielskie, przędące len i przypinające pinezkami ceraty w kratę do stołów kuchennych -
to nie Zapipidopustkowie.
Ono aspiruje.
Pachnie nowością. Coraz wyższymi willami, oświetleniem świątecznym jak w amerykańskich filmach na jedno kopyto, kilkoma samochodami przy domu i marmurami. W nowoczesnych wnętrzach freelancerzy podbijają świat, programując dla brytyjskich korporacji, a mamuśki nowego pokolenia gotują jak żadne wcześniej i zdjęcie każdej potrawy wrzucają na swojego bloga.
Przywiązanie do ziemi już nie wiąże się z oddaniem za nią krwi, a po kopaniu ziemniaków
//za parę lat "szczęśliwe" będą dzieci, którym uda się ów proces uświadczyć
nie pije się flaszki, bo tak nakazuje tradycja.
Gdybym wiedziała, że ktoś ugniatał kiszoną kapustę stopami, nie zjadłabym.
Gdyby ktoś podsunął mi w blaszanym garnuszku jeszcze ciepłe mleko od krowy, skrzywiłabym się.
Gdyby Jagienka powiedziała mi, że straciła dziewictwo nabijając się na pal, nie uwierzyłabym.
Mówię, że folkloru nie lubię. A gwara?
Cenię ją, bo odnalazła sposób, by wciąż żyć. Przyjemnie słuchać, gdy miesza się z nowoczesnością. Dobrze być dumnym z czegoś, co robimy na co dzień.
Nie ubijamy kapusty stopami, nie śpiewamy ihaaaa! pod prysznicem i nie budzimy się po usłyszeniu piania koguta. Po co wieś tak przedstawiać?
Jest nowe. Stajemy się ekskluzywnymi przedmieściami i coraz bliżej powstają usługi, dostosowane do naszych potrzeb.
Miasta kiedyś były wsiami, niech i one skaczą po kapuście przed tłumem gapiów.
Zresztą...
-----
Jak Wy postrzegacie dzisiejszą wieś? Czy wciąż zalatuje w niej folklorem?
-----
Nie życzę mu źle. Nie chcę, by zatopił się w śmietnisku historii.
Po prostu czerwone kokardki, skórzane trzewiki i piosenki przerywane soczystym "ihaa!" do mnie nie przemawiają.
Ani Brathanki, ni Donatan&Cleo.
Lubię wieś z zumbą zamiast grupą hafciarską.
Z cheerleaderkami zamiast Koła Gospodyń Wiejskich.
Sielskie, przędące len i przypinające pinezkami ceraty w kratę do stołów kuchennych -
to nie Zapipidopustkowie.
Ono aspiruje.
Pachnie nowością. Coraz wyższymi willami, oświetleniem świątecznym jak w amerykańskich filmach na jedno kopyto, kilkoma samochodami przy domu i marmurami. W nowoczesnych wnętrzach freelancerzy podbijają świat, programując dla brytyjskich korporacji, a mamuśki nowego pokolenia gotują jak żadne wcześniej i zdjęcie każdej potrawy wrzucają na swojego bloga.
Przywiązanie do ziemi już nie wiąże się z oddaniem za nią krwi, a po kopaniu ziemniaków
//za parę lat "szczęśliwe" będą dzieci, którym uda się ów proces uświadczyć
nie pije się flaszki, bo tak nakazuje tradycja.
Dobra, przyznaję się, polubiłam ostatnio ziemniaki ze śmietaną. Sklepową, of kors. fot. sxc.hu |
Gdyby ktoś podsunął mi w blaszanym garnuszku jeszcze ciepłe mleko od krowy, skrzywiłabym się.
Gdyby Jagienka powiedziała mi, że straciła dziewictwo nabijając się na pal, nie uwierzyłabym.
Mówię, że folkloru nie lubię. A gwara?
Cenię ją, bo odnalazła sposób, by wciąż żyć. Przyjemnie słuchać, gdy miesza się z nowoczesnością. Dobrze być dumnym z czegoś, co robimy na co dzień.
Nie ubijamy kapusty stopami, nie śpiewamy ihaaaa! pod prysznicem i nie budzimy się po usłyszeniu piania koguta. Po co wieś tak przedstawiać?
Jest nowe. Stajemy się ekskluzywnymi przedmieściami i coraz bliżej powstają usługi, dostosowane do naszych potrzeb.
Miasta kiedyś były wsiami, niech i one skaczą po kapuście przed tłumem gapiów.
Zresztą...
-----
Jak Wy postrzegacie dzisiejszą wieś? Czy wciąż zalatuje w niej folklorem?