Nie dla każdego, wiem.

-----

Dostateczną ilość razy uświadomiono mi, że nie pracuję (dzieci do lat 10.), dobre i te grosze (osoby 60+) oraz "gówno z tego" (70+). Że nie każdy może sobie pozwolić na taką pracę (moja wina?), że nawet i połówką etatu nie można w dzisiejszych czasach pogardzić, oraz, z drugiej strony - każdy mógłby robić to, co ja.

Czyli właściwie co?

Pisać artykuły, opisy produktów, teksty na strony internetowe, tłumaczyć, tworzyć naming, kilkunastosekundową treść dla tych, których "złapie" poczta w telefonie i ogarniać. To samo, co w biurze, tyle że w dowolnej pozycji. W krótszym czasie, bez konieczności dojazdów, ale i bez przerw na kawę i ploty. Pod bezwzględnym warunkiem: nie robisz, nie zarabiasz.

//Wbrew pozorom, freelance wpędza w pułapkę nie lenistwa, a pracoholizmu.

Podsumowując plusy i minusy, jest całkiem fajnie.

Zdarza się wyjść na strych po obcą sieć, gdy własnej braknie.
Może być lepiej.

Najbardziej brakuje (mi) wspólnotowości. W pracy cenię sobie niezależność, samodzielne działanie, lecz z drugiej strony miło byłoby pogadać z kimś, kto wykonuje podobne, choć odrębne zadania. Ponarzekać na to, że krewni nie rozumieją. Pocieszyć się wspólnie z elastycznego czasu pracy.
Podpowiedzieć, jak komunikować się ze zleceniodawcą. Zmotywować do sięgania wciąż po więcej.

Drodzy freelancerzy - pracujący na zlecenia, przez Internet, elastycznie, w domu, w podróży, graficy, copywriterzy, twórczynie torebek, tłumacze, programiści etc. etc., może się spotkamy?
Jakie są szanse, że w okolicach Zapipidopustkowia i Miasta Powiatowego Krosna znajdzie się choć tylu sprawiedliwych, że można ich policzyć na palcach jednej ręki?

Proponuję zacząć od fejsika. Utworzyłam grupę, do której należę ja i autorka bloga lajfstajl dla opornych. Grupę stanowią więcej niż dwie osoby, zatem potrzebujemy dyskutantów.

Grupa Podkarpackie na frilansie

Zapisujcie się, przyjmiemy.
Kto ma tu stworzyć grupę freelancerów, jeśli nie my, freelancerzy?

-----

Kto się nad taką pracą zastanawia, również mile widziany.
O rozmieszczeniu geograficznym punktów usługowych i innych pisałam drzewiej.

-----

Pora na część drugą.

Czy Wasze zwierzęta korzystały kiedyś z usług groomera? Moje nie - spróbujcie zawlec przyzwyczajonego do wiejskiej wolności kota do groomera, a urządzi Wam... no, breweryje. Gdybym jednak chciała któremuś przyciąć pazury, mogę to zrobić po 15-kilometrowej podróży.

-----

Wiecie, że w USA (gdzie indziej?) powstał już reality contest dla groomerów? Obczajcie, jak to wygląda!


-----

O ile jakiś prowincjonalny groomer może zgodziłby się zafarbować pieska na różowo, to z wyleczeniem żółwia czerwonolicego mamy w okolicy problem. Weterynarzy specjalizujących się w gadach i zwierzętach egzotycznych u nas niedostatek.
Weterynarz może co najwyżej popatrzeć na żółwia lub węża, spróbować zaglądnąć im do gardła i przepisać na niemoc standardowy antybiotyk. Nieco większą świadomością cechują się panowie z zoologicznego, którzy gada dokładnie obejrzą, podzielą się swoim doświadczeniem (w końcu podobne sprzedają, a w międzyczasie hodują) i pomogą... lub nie. Czyżby najbliższy specjalista przyjmował ok. 180 km stąd?
(Czy na Podkarpaciu jest weterynarz zwierząt egzotycznych? Help!)

Zanim węże stały się popularne w terrariach, często występowały na tatuażach. Wężyka na ramieniu strzelić sobie można niedaleko, bo 15 km stąd w zawrotnej cenie 100 zł za najmniejszy tatuaż. Oficjalnie.
Nieoficjalnie da się nawet za paczkę fajek u jednego z posiadających maszynkę mistrzów rysunku na ciele. Czy polecam? Są plusy dodatnie (blisko, tanio, spontanicznie) oraz ujemne (planowanego rysunku można nie poznać, skąd wiadomo czy tatuażysta trzeźwy, hif, hif, hif, aids). W promieniu 10 kilosów ktoś się znajdzie.

Mleko specjalnie dla kota - 15 km
 Bubble tea to takie wow, na które nie mam ochoty. Czy się starzeję? Chcę próbować nowości, ale ilekroć przechodzę obok stoiska z kulkową herbatą w galerii, nie zauważam go lub myślę: innym razem. Właśnie, w galerii w mieście wojewódzkim, oddalonym o 70 km. I tak nie piję...

Co innego, gdybym pod nosem miała muffiny. Uwierzcie, teraz mogłabym je przeholować. Najbliższa muffinkarnia znajduje się w Rzeszowie, choć myślę, że i w Krośnie (15 km) w niejednej cukierni lub kawiarni znalazłyby się pyszne. Takie same mogłabym też zrobić w domu (yeah, sure).

Moim mini-(niezrealizowanym)-marzeniem jest: tańczyć. Często i po coś. Kursów ci u nas dostatek! Najbliższy (darmowy!) kurs tańca towarzyskiego prowadzony jest w miasteczku 5 kilometrów stąd. A 15 znaleźć można całą gamę, przez style klasyczne po nowoczesne. I nie mogę korzystać z wymówki, że daleko.

W niedużej odległości korzystać mogę jednak z tradycyjnego szkolnictwa. Kilometr do przedszkola, podstawówki i gimnazjum, a do najbliższego liceum - 5. 15 kilometrów stąd znajdują się szkoły na wysokim poziomie - plasujące się na wysokich pozycjach rankingowych licea i technika. Studia również 15 km. Na temat ich jakości można by się kłócić, jak to w każdej uczelni, są kierunki słabsze i lepsze. 

Podsumowując...
Nie jest źle. Czy na innych zapipidopustkowiach sytuacja wygląda podobnie?
Dajcie znać!
author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.