Co innego święta, gdy było się dzieckiem.

Wybrzydzanie na rybę i pierogi ze śliwkami.
Dziś mi się nie chce, to jem.

-----

Ja wciąż najbardziej jaram się światełkami.

True story.

I wspomnieniami śniegu...

//I knew it! Jakieś 10 lat temu pani w telewizyjnych wiadomościach wieszczyła ocieplenie klimatu, strasząc dzieci z ekranu, że za kilka lat śniegu wcale nie zobaczymy. Pobiegłam na pole, wzięłam garść twardej, zalegającej białej substancji i wsadziłam do zamrażalnika. Mama mi wyrzuciła.

Śnieg to znajomy, którzy przyjeżdża z emigracji na kilka miesięcy w roku. Widok razi oczy, ale przyzwyczajasz się, nie wiedząc, że nie możesz bez niego żyć. Gdy przychodzi, cieszysz się jak dziecko. Gdy zostaje za długo, nie chcesz go widzieć. Gdy nie przyjeżdża wcale, nie płaczesz. Czekasz z cierpliwością, zapominasz, myślisz: może za rok.

Zimowa niedziela
 Jeśli się okaże, że pani z telewizji miała rację, bollocks.

-----

Nie miała!

Powyższe pisałam przed śniegiem, a teraz wszystko wygląda inaczej! Piękniej!

Na zdjęciu wyszedł duch mojej Lumii. Będzie straszył?
I sypie!

Wiecie, ja tam się cieszę, gdy co roku niektórzy nie omieszkają poinformować na fejsie, że śnieg. Sama czasami to robię, tak się jaram. H8r's gonna h8.

-----

Czy ze śniegiem, tak jak mnie, wiążą Was specyficzne relacje?
Głupio mi, że nie piszę, a i tak ktoś mi tu drepta.
Nie narzekam.

-----

Przed Blogowigilią 2014

Wiecie, długo wzbraniałam się przed blogowaniem.
Potem mój układ immunologiczny odganiał integrowanie się z tzw. blogosferą.

Dlaczego? Przecież to jest fajne.
Poznaje się wielu ciekawych ludzi, którzy niekoniecznie blogują, a prowadzą życie z pasją. Poznaje się ludzi z całej Polski, czujemy wspólnotę... Tworzenia? Wyrażania opinii w Internecie? Kreowania? Bycia fajnymi?


Warszawska Blogowigilia 2014 odbędzie się na Stadionie Narodowym,

//robię prowincjonalne wow

we współpracy z rzeszą partnerów, m.in. Tesco, Coca-Colą, LG, Soplicą, sodexo... A dania wypasione: przepiórki marynowane w miodowniku, świąteczne duńskie świnki z marcepanu na babeczkach czekoladowych, kaczka w pomarańczach, minitrifle z żurawiną. A atrakcje takie świetne.

Zastanawiam się (a może mam zimowy ból dupy połączonymi z innymi tajemniczymi czynnikami), jak wygląda świat "najznamienitszych" spośród naszej blogosfery. Czy wszyscy są zastraszająco mili jak buddyści? A może nie zwracają uwagi na ludzi, którzy mają szablony na blogspocie? A może chcą odciąć się od dawnych środowisk i (czemu bym się nie zdziwiła), nie zauważać brudów życia?

Boję się trochę, trochę nie mogę doczekać.
Ciekawi mnie trochę, trochę chcę już uciec.

Nie czuję się dobrze w hashtagach i zdjęciach wszystkiego na insta.
Czuję się dobrze, gdy to, co napiszę, trzepnie kogoś po łbie.

z przepisów Tesco, tym świnkom nie zawaham się zrobić fotki na insta
Ale pod skórą mam uczucie, że tam będą mili ludzie.

-----

Właśnie, tylko przed.

Nie pojadę, bo mój układ immunologiczny znów zabrania mi się integrować z blogerami. Tym razem w postaci przeziębienia, rozwalającego mój umysł, nos, uszy i rozkład dnia.

Żałuję trochę, trochę się cieszę, że to jeszcze nie teraz.
Wciąż onieśmielam się trochę, trochę mówię sobie, że jestem głupia. Przecież to miłe spotkanie, które nie może skończyć się źle.

Za rok. Chcę jeszcze wsiąknąć.

Chcę doświadczyć jasnego uczucia - czym jest blogowanie?
Dlaczego ja to piszę, nie kto inny? Po co? Czego oczekuję?
O czym mają rozmawiać blogerzy? Czy to w ogóle prawdziwe życie?
Jaki sens?

Skoro nie wiem, to dlaczego się wciągnęłam?

Dżizas, dziecko we mgle.

Mam nadzieję, że za rok wszystko będzie klarowne jak rozpuszczone masło.
Mam nadzieję, że ci tajemniczy blogerzy będą się dobrze bawić.

Cheers x.
Bo dawno nie było.

-----

1.  - Lejba zakończona! - wg Miejskiego Słownika Slangu i Mowy Potocznej luźna, niedopasowana w talii sukienka bez paska. Coś jest na rzeczy, bo u nas lejba to osoba, która luzu ma pod dostatek - nie przejmuje się życiem codziennym, buja w obłokach, nie pamięta o wykonywaniu uznawanych przez społeczeństwo za obowiązkowe czynności. A "zakończona" to synonim do "skończona".
     - Świat nie widzioł. Co za glemienda, żeby zapomnąć chałupę zamknąć. - "glemienda" znaczenie ma bardzo podobne, lecz oznacza osobę bardziej powolną, flegmatyka.
     - A jakby jaki pijok wszedł? Albo Cygany?
     - Ee, to by miała po telewizorze.

Wiecie, nawet za mojego życia niektórzy jeszcze nie zamykali domów na noc, jak w izraelskim kibucu. Bo kto by co ukradł? Po nocy nikt nie chodzi, sąsiad nie wejdzie ze złym zamiarem. Teraz się zmieniło.
Raz na jakiś czas zdarzą się elementy, przed którymi donice chować trzeba na noc. A Cygany? Strach do tej nacji wpaja się nam od dziecka.

2.  - Nie dojdzie końca z tym ancykrysem. Nie siędzie na dupie, jeno loce. Do izby i z izby, tam i stamtąd. A ten kocur wykiślok nie pódzie do chołupy, jeno żreć u nas. - "wykiślok" to osoba bądź zwierzę, które "kisi się" w jednej pozycji. W przypadku kota, na piecu.

Wiecie, ogromny problem mamy z tym, że ludzie wyrzucają sobie z samochodów na naszych terenach zwierzaki. Takie ufne, miłe i przytulne. A potem chodzą między domami koty i psy przybłędo-szkielety.
Starsze osoby narzekają, ale jeść dadzą i przygarną. 

W ogóle to wsi spokojna, wsi wesoła, tak? Odpowiedzialność za zwierzęta żadna. Jak kotki małe niechciane, to utopić. Żeby wysterylizować u weterynarza - kasy nie ma, ale kota mieć fajnie.

Zagotowałam się.

//Jeśli chcecie pomóc zwierzętom, zaglądajcie na fanpage rzeszowskiej fundacji Felineus. Skutecznie pomagają bezdomnym kociakom.

3. - Wszędzie tylko Rusiny i Rusiny. Tylo lat po wojnie, a oni jeszcze normalnego sracza nie mają, jeno dziury w ziemi! - nie trzeba wyjaśniać.

Tak, to dywan na ścianie. Nie, to nie Rosja.
 Wiecie, co jest specyficzne? Starsi ludzie na Słowację wciąż mówią Czechy, a na Ukrainę - Rosja. Czas się zatrzymał. 

Beka z dywanów na ścianach w Rosji? Jeszcze kilka lat temu w każdym szanującym się zapipidopustkowskim starym domu wisiał przynajmniej jeden. To z Maryją, to z biblijną scenką, to z Jezusem. Przeważnie nad kanapą.

Powieszę se dywanik, a co! Ale taki bardziej etno, żeby kojarzyło się z Meksykiem, nie zaściankowością.

-----

 Tradycyjnie: kojarzycie? znacie? śmiejecie z wieszania dywanów? Odpowiedź nagrodzę odpowiedzią.
Wiecie, jak jest.

//Tak, jak se zrobicie.

Dolina Krzemowa, jak i Zapipidopustkowie, leży w końcu w dolinie.

-----

Chciałam pisać o tym, że można tu zostać drugim Gatesem czy Zuckerbergiem. Wierzę, że można.

Może tu mieszka przyszły magnat IT? fot. Ryan McGuire
 Ale to o podstawach zaawansowanej informatyki, które na wsi poznać można, pisać będę.

Dzięki:

1) rozumowi

Nie mówcie: no shit, Sherlock! Ani ze mnie detektyw, ani mężczyzna (czyżby?). 
W sieci jest tyle tutoriali, tyle poradników pisanych, wideo, audio, obrazkowych, że głowa mała. Wystarczy ogarniać. 
Prawy klik --> "pokaż źródło strony" i za niedługo tajemnicze linijki kodu staną się mniej zagadkowe - naturalna dyspozycja człowieka do rozwiązywania szyfrów.



To jest dopiero platforma. Błogosławię dzień, w którym ją znalazłam. Na blogach, rzecz jasna.
Udacity to jedna ze zorientowanych na informatykę stronek kursowych. Pozwala na rozpoczęcie nauki podstaw programowania w Javie i Pythonie, budowania aplikacji mobilnych, tworzenia grafiki 3D i wielu innych. Kurs w pełni interaktywny - na forum podyskutujesz z innymi użytkownikami i podejrzysz odpowiedź problematycznego zadania. Tworzysz programy bezpośrednio w okienku kursu, uzupełniasz quizy i oglądasz wideo z mikro-lekcjami, które prowadzą wykładowcy z poczuciem humoru. Typowe geeki, wywołujące przyjazny uśmiech. Kurs, który w normalnym tempie trwa kilka miesięcy, nie dłuży się, bo zachęca do regularnej pracy. A powtórki i zadania okresowe solidne!

Oczywiście, że free. Z opcją płatną dolarami.

3) kursom doszkalającym

Informatyka dla każdego! Na wsi, w mieście, na przedśmieciach. Ups.
W zapyziałych Urzędach Pracy nawet znajdziesz harmonogram kursów na dane półrocze. Jako bezrobotny zgłaszasz się i czekasz. Może znajdzie się dla Ciebie miejsce na lekcjach projektowania graficznego albo programowania? Nie żartuję, takie są. 
A z nich już krok do stażu - umiejętności przydatnych w "prawdziwej" pracy nauczysz się, gdy ją podejmiesz.

-----

Widzicie perspektywy dla informatyków poza dużymi ośrodkami?
Może macie inne sposoby na naukę informatyki na prowincji?
author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.