wtorek, 3 czerwca 2014

Chluśniem, bo uśniem - i tak uśniem

Nie ma co ukrywać. W wioskowej społeczności u wielu na pierwszym miejscu stoi kościół, na drugim alkohol. Albo odwrotnie. Albo tylko jedno z powyższych.

-----

Miało być kiedyś o piciu. Temat trudny, temat rzeka.

Na wiosce, jak wszędzie, pije się publicznie. W mieście pije się w barach, ewentualnie w parkach i na bulwarach nadrzecznych. Czasami zdarzy się w szkole, czasami na uczelni. (Co do tych ostatnich: niech pierwszy rzuci kamieniem ten...).

Na zapipidopustkowiach raczej nie ma barów, a według wielu: człowiek nie wielbłąd. Nie wszystkim podoba się piwkowanie w domu, a już najmniej tym niepełnoletnim. Spokojnie, jest tu kilka ustronnych miejsc, w których nikt ci niczego nie zabroni.

 - przysklepowa altanka - wystarczy wysłać kogoś starszego po piwo. A jak sprzedawczyni miła, to może sprzeda bez pytania i mrugnie okiem. Swoją drogą, te pełne mężczyzn altanki zawsze są źródłem świetnych opowieści. Jest tylko jedno ale: gdy wchodzi kobieta, faceci chowają swoje naturalne tematy. Trzeba słuchać z ukrycia - challenge accepted.

wódka towarzyszka, wódka niszczycielka
 - przystanek - na wiosce jeden ze starych przystanków status ma legendy. Przestronny, niegdyś wykonany z kamienia, przytulny - piło się nawet zimową porą. Rozkładu jazdy nie było. Dziś przystanek jest plastikowy, przezroczysty, a ławka nawet nie zachęca do siedzenia. Jak ktoś musi, to siądzie tam z piwem czy wódką, lecz z drugiej strony wystawi się wprost na zasięg wzroku niebieskich. Wiedzą, że "nikomu nie przeszkadzamy, na wsi baru nie ma, nie mamy gdzie siedzieć", więc tylko pouczą.


Salony

 - stare chaty i budowy - to jest miejscówa najwygodniejsza. Wiecie, to dobrze, o ile taka chata ma prąd. Instalacji wodnej i gazowej na pewno nie ma. Są jednak kanapy, każda z innej parafii. Jest stół i wystarczy. Zimą nagrzeje się ludźmi, latem otworzy okiennice. A za kilkadziesiąt lat odda do skansenu. Opuszczone budowy - to są miejsca wymarzone. Nie ma jeszcze okien, nie ma drzwi, nie ma ogrodzenia, a właściciele nie mieszkają w okolicy.

 - sady i specjalne miejsca pod lasem, gdzie robi się ogniska - ciepło, wolność, kiełbasa! Wydzierać się można do woli, bawić w chowanego lub po prostu rzucać w trawę. Nie wolno brać nowych ubrań ani kościelnych butów, bo mama będzie krzyczeć.

Gdyby wódki zabrakło na wiejskim weselu - wstyd. "Wesele" Smarzowskiego

Wiecie, że Smarzowski był stąd? Można się domyślić, obserwując kulturę picia, jaką prezentuje w "Domu złym" czy "Weselu". W środowiskach opisywanych przez niego to norma - u nas nie jest chyba tak źle, aczkolwiek stojąc na niedzielnej mszy przy tylnych ławkach ("przeznaczonych" dla starszych panów), można wyczuć wspomnienie wczorajszych kielichów.

-----

U mnie też alkohol plasuje się gdzieś pośrodku na liście przyjemności konieczności. Wiecie, dla jednego jest normalne mówienie: matko, jak ja dawno niczego nie piłam!, dla niektórych zakrawa to już o alkoholizm.
Mocny kac jest oczyszczeniem, upadkiem na dno, z którego można tylko się podnieść. W ogóle można by opracować szczegółowe studium przeżywania kaca - minuta po minucie.

//Nie promuję picia. To jedna z niewielu rzeczy, która nie potrzebuje promocji.

-----

Nie będzie tu niczego nowego przez tydzień, bo wybieram się do jednej z najludniejszych wsi świata - Lądka Zdrój. A relacje z tego miejsca wpisują się raczej w klimat Kolekcji Kamieni. Fotki możecie śledzić na inście.

xoxo

1 komentarz:

  1. Dawno nie czytałem czegoś równie ciekawego o piciu a myślałem że o piciu wiem wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.