Są jednak tacy, którzy są. Jak sobie radzą?
-----
Zacznijmy od tego, że środowisko wiejskie zdominowane jest przez muzykę disco polo. Na potańcówkach, festynach i dożynkach grają zespoły weselne lub DJ, który zapuszcza "najarane Anki" i "szalone Ole". Większości bawi się przy tym najlepiej. Większość wychodzi z założenia, że na wiosce nie ma dla kogo organizować rockoteki, choć jeszcze kilka lat temu w sąsiedniej odbywały się koncerty i wydarzenia związane z cięższą muzyką. Zaprzestały.
Miłośnikom mocniejszej muzyki pozostaje słuchanie jej w domu lub na nielicznych koncertach, organizowanych w pobliskich miastach. Jednak tak naprawdę nie o muzykę tu chodzi, lecz o wygląd człowieka, który jej słucha.
Wiadomo, nie każdy uzewnętrznia swoje upodobania muzyczne. Niektórym wystarcza wytarta koszulka z nazwą Metalliki, inni dołączają do niej czarne trampki, czarne podziurawione spodnie i ozdoby w postaci kolczyków w różnych częściach twarzy.
Róże kwitną, czaszki płoną... |
Metal, spoko. Dla nas metal, dla pokolenia 60+ - dziwak. Ubiera się jak "na żałobę", a kolczyk w nosie ma jak u byka, wystarczy tylko przyczepić łańcuch.
- To je głupota, ludzie sie jeno gapią - kwitują starsi mieszkańcy. Czy wiedzą, czego słucha metal? Wątpię. Z pewnością też nie rozpowiadają głupot, że ubrani na czarno jedzą koty. Ale narkotyki... - Naćpa się jeden z drugim i potem się drą.
Według klasycznego postrzegania subkultur metal nie pasuje do wsi. Zielone krajobrazy gryzą się z mocnym trashem w słuchawkach. Dlaczego więc grające mocną muzykę kapele jadą nagrywać na zadupia? Bo tu jest spokój, niezbędny do tworzenia.
Z drugiej strony, metale odcinają się od wsi. Bo tu jest ciemnota, bo babki na nich krzywo patrzą, bo ludzie ich nie rozumieją i w ogóle wszyscy tu słuchają techno i disco polo. Czy antywiejskość jest jednym z metalowych przykazań?
Czy każdy metal marzy o wyprowadzce ze wsi? Powiedzcie mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kocham każde słowo.