niedziela, 16 lutego 2014

O mnie na zapipidopustkowiu

Lubię pisać.
Umiem pisać.

Umiem, bo lubiłam i się nauczyłam. Najpierw chciałam zostać pisarzem tak dobrym, jak Stephen King. Zaprzestałam pewnie z niechciejstwa, bo to żmudny proces - tworzenie książki.

Przez około 12 lat pisałam pamiętnik, na papierze. Elektroniczne również się zdarzały. Miałam takie lata, gdy codziennie siadałam do zeszytu i na jednej stronie zapisywałam, co się wydarzyło. Żeby nigdy nie zapomnieć. W szafie mam około 20 pamiętników: zeszytów zwykłych, tych z grubymi okładkami, kalendarzyków i innych.

Ostatnie 2 lata to okres DEREGULACJI. Mnie, pamiętników (których nie miałam czasu ni chęci ze zmęczenia pisać) i świata dookoła. Zawsze byłam urodzoną optymistką, teraz muszę się do takiej postawy zmuszać. Trenuję swoje wnętrze, jak się da, by optymizm wrócił. Zburzyłam go kilkoma miesiącami intensywnej pracy, a teraz będę odbudowywać przez długie lata. Pamiętniki w pewien sposób regulowały moje życie. Dzięki nim wiedziałam, jaka byłam i jaka jestem, bo piszę z serca. Serce przelewa się tutaj i dopiero wtedy do głowy, bezpośrednio nie.

Dobra, do sedna. Wieś moja (podkarpacka w dodatku) towarzyszy mi od zawsze. Mieszkając od urodzenia w mieście przyjeżdżałam tu w każde wakacje, następnie zamieszkałam w niej na 8 lat, po czym znowu przeprowadziłam się do miasta na 3. Potem do jeszcze większego na rok. I wróciłam. Bardziej z wyboru niż z musu, nałożyły się na to różne okoliczności, o których kiedyś pewnie opowiem.

Jest tylko jedno małe ale. Mieszkam na wsi, ale:
 - nie mam gospodarstwa, więc nie będzie tu zdjęć kwiatów i nowonarodzonych kóz;
 - prace polowe wykonuję raz do roku - to słynne kopanie ziemniaków;
 - myślami żyję na całym świecie, staram się często wyjeżdżać coraz dalej;
 - kocham tę wieś z wszystkimi niedoskonałościami, więc postaram się na nią nie narzekać.

Zapipidopustkowie? To tytuł pieszczotliwy, słowo stworzone przeze mnie. Przyszło mi do głowy w trakcie przejażdżki na Słowację. Tamte przygraniczne wsi to są dopiero zapipidopustkowia. Moja ma chyba z 2 tys. mieszkańców.

To będzie kolejny pamiętnik. Nie wiem, czy teraz miałabym cierpliwość do słowa pisanego na kartce. A skoro obiecałam sobie, że i tak kiedyś będę pisać o sobie dla kogoś, to jest.

Będzie mi miło, jeżeli poznam inne wiejskie dziewki. Joł!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.