czwartek, 27 lutego 2014

Domokrążcy w mojej wioseczce

Jak już wiecie, mieszkam na Zapipidopustkowiu. Co jakiś czas (średnio co drugi dzień) do drzwi naszego domu dzwonią nietypowi osobnicy. Lub, jeśli jakimś trafem drzwi są otwarte, naciskają klamkę i wchodzą nawet bez puknięcia. Dziwne, prawda? Kiedyś na wsi tak się wchodziło. Jak byłam mała, również często wchodziłam tak do znajomych. Interesujący ci domokrążcy.

Oto oni:
  • CYGANIE - chodzą i mówią do nas takim wymruczanym-przekręcanym polskim. Zadzwonią do drzwi trzy razy, gwałtownie i mówią: "dobre garnki, jakie dobre, pani weź", ostentacyjnie stukając w denka. Albo już z drogi krzyczą "dywano! dywano! tanie, dobre". Noszą też kołdry i poduszki, pokryte baranią wełną. Są nieprzezbyci, jak mawiają tutaj starsi. Po kilku minutach odchodzą, w końcu dają za wygraną. A ja się zastanawiam, skąd oni te rzeczy biorą do sprzedaży. Bo pościel z barana zawsze mają taką samą, garnki też.
  • KRZYŻÓWKOWICZE - znacie takich, co to chodzą i zbierają pieniądze na chore dzieci, sprzedając krzyżówki i gazetki? Cóż, w dużej mierze mogą być oszustami, tyle w temacie.
  • PANOWIE Z PAPIEREM TOALETOWYM - o, tacy to lubią wchodzić. Co sobotę. Jeśli drzwi są otwarte wchodzą, krzycząc: "papier! trzeba wam papieru? nie? ale dobry, taniej nie znajdziecie!". Jeśli drzwi są zamknięte, dzwonią kilka razy, by jak najszybciej przejść do innych domów. Zwykły, szary, drapiący papier, a panowie nierzadko w gumiakach.
  • ŚWIADKOWIE JEHOWY - zdarzają się pewnie wszędzie. Otwierając drzwi, słyszysz pytanie o Boga. "Czy wierzy Pani w Boga?", "Kim dla Pani jest Bóg?", "Możemy o nim porozmawiać?". Ludzie udają, że nie słyszą takich dzwonków. Siedzą cicho, dopóki świadkowie nie przejdą dalej. A chodzą bardzo regularnie, zdarza się i raz na miesiąc. Nie wiem, czy kogoś przekonują w ten sposób. Macie może jakieś konkretne dane?
Wymieniłam chyba wszystkich. Może to nie jest imponująca lista, ale chodziło mi po głowie usystematyzowanie ludzi, którzy dzwonią dzwonkiem w celach namawiania na różne rzeczy. Co ciekawe, rzadko spotyka się tu domokrążców-handlarzy, pracujących dla określonych firm i sprzedających noże, encyklopedie lub maszynki do mięsa. Niegdyś chodzili.

----

Tak piszę i piszę na tym Zapipidopustkowiu, a żadnej wizualnej treści tu jeszcze nie wkleiłam. W XXI wieku to takie ważne, żeby do każdego artykułu była ilustracja, bo dzięki nim lepiej przyswajamy treści.
Zatem wklejam kilka fotek, coby nakreślić nieco teren mojego egzystowania. Związanie z tematem tego wpisu żadne:






Może założę jakiegoś Instagrama? Będzie wiocha czy nie z takimi fotami?

 

2 komentarze:

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.