czwartek, 14 lipca 2016

Jak przy niemowlęciu nie zgłupieć do reszty?

Nie, zgłupieć nie można. Research

//"dlaczego płacze"

     //Słyszeliście o wynalazku zwanym "WhyCry"? Podobno trafnie odgaduje potrzeby płaczącego dziecka, taki mały aparacik ze światełkami.

//"zielone kupki u niemowlaka", "przepisy dla niemowląt", "co oznacza temperatura 35,9" - zepsuty termometr, hehe, "sposoby usypiania" - jeszcze większe heheszki, "pomysły na prezent dla roczniaka"

angażuje umysł dostatecznie. Co jednak z ludźmi światłymi, dla których trening szarych komórek to poranny papieros, przebieżka, kawa?

Doświadczyłam, to się podzielę.

Lala

-----

Pierwsze dwa, trzy tygodnie "po" to czas na docieranie się z małą, pachnącą człowiekiem kulką. Drzemki - chwila na głupotę, seriale. Najpierw nadrabianie, później poszukiwanie fajnych-nowych, w końcu nuda. Dna sięgnęłam, oglądając TVN-owskiego gniota (na moje usprawiedliwienie, z Cezarym Pazurą). Powiedziałam: dość i zapisałam się na...

1. Kurs programowania na Udacity. Dobrze wiecie, jak bardzo nauka nowej umiejętności ekscytuje i dowartościowuje. Bejbi blues wpędził mnie w myślenie, że już nigdy więcej nie będę oddychać wieczornym powietrzem, nie wyjdę na imprezę, w ogóle nigdzie. Dzięki arcyciekawym praktycznym lekcjom miałam przynajmniej pociechę, że jeśli siedzę w domu, to robię z tego użytek. Umiejętność została, czeka na ciągłe (a można w nieskończoność) poszerzanie.

2. Dobra organizacja z pewnością rozrusza trybiki. Nie będę polecać sposobów. Uważam, że każdy powinien wypracować własne: czy organizować obiady na bieżąco, na cały tydzień, a może od razu na cały miesiąc, ale bez układania ich w kolejności chronologicznej? Jaki system finansowy prowadzić? Kopertowy, korzystać wyłącznie z excelowskich tabelek czy poszukać gotowych arkuszy... Gdy pojawia się wrzeszczące stworzenie, początkowo czas kurczy się dziesięcio-, pięciokrotnie. Należałoby wykorzystać go jak najefektywniej, oczywiście bez zaniedbywania rodziny. Jak? Dla mnie osiągnięcie takiej harmonii wciąż stanowi wyzwanie, jednak staram się.

3. Ekspert w swojej dziedzinie. Lubię być. I nie ukrywam, że jeśli chodzi o dziecię, to jestem oczytana (co nie oznacza, że wszystkie rady wprowadzam w życie). Podoba mi się ustanawianie planu dnia i sposoby na usypianie Tracy Hogg, metoda jedzenia BLW (choć nie od 6-go miesiąca) i dawanie dziecku wyboru. Intryguje mnie dyscyplina francuska, a drażni amerykańska. Rozumiem, jeśli ktoś chce się opierać wyłącznie na intuicji, ta w końcu rzadko zawodzi. Lubię jednak odrobić zadanie domowe. Często nie dla samego odrabiania, a po to, by było zrobione. Cóż, przywara...

4. Arcypoważne konwersacje - to punkt dla zdesperowanych. Nigdy nie lubiłam paplaniny "kotek, piesek, słoneczko", lub, o zgrozo!, "śłonećko". Nie uniknę, wiem. W wielu wypadkach staram się jednak nie spłycać obrazu Matki Bożej Częstochowskiej do "bozi". Jak mam flow, to ciągnę. Że w Częstochowie mama widziała obraz, że to wiara chrześcijańska, że w niej się urodziliśmy, ale są i inne. Że taki na złoto, że to często wykorzystywany materiał w kościelnych ozdobach. Ale że złoto tak naprawdę nie musi mieć większego znaczenia, niż świat mu przypisuje. Dziecko może nie zmądrzeje, ale i ja nie poczuję się gąbczastomózga.

5. Praca... . Można szybciej wrócić na etat (rozdarcie psychiczne, wyrzuty sumienia, abstrahując od zwykłej konieczności powrotu do pracy) albo, jak ja, do frilansu. Zakładałam, że nie będę pisać przez dwa, albo nawet i trzy miesiące po porodzie. Hehe. Miesiąc i byłam back in business, bo zaczynało mi brakować. Praca lekarstwem na wszystko, byle nie stresogenna.

6. ...kreatywna. Czas rekonwalescencji z noworodkiem w nosidle można wykorzystać również na uprawianie hobby. Kiedy, jak nie teraz, przy cycku? Dziergać, pisać, kleić, wymyślać. Komórki, które z mlekiem nie zdążyły wypłynąć, mogą popracować. Znam mamuśki, których dziecię zainspirowało do szycia ubranek i akcesoriów, pieczenia tortów z pięknymi ozdobami i robienia profesjonalnych zdjęć. Nic tylko korzystać i się rozwijać.

A jak tam bilans Waszych połączeń mózgowych "przed" i "po"?


4 komentarze:

  1. A ja unikam seplenienia :-) nie znoszę zdrobnień i tego typu.
    U mnie pierwsze 3 miesiące to było życie z uwieszonym na cycku ssakiem, taki typ, a ja typ, który nie preferuje zostawiania płaczącego dziecka, bo z pewnością kilkutygodniowe niemowlę wymusza na mnie noszenie na rękach, taaaaa jasne taki mi się geniusz zła trafił...
    Ale fakt, ze dzieciem na cycu mogłam czytać, szydełkować, buszować po necie, iść na spacer.
    Da się :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylwia Chutnik napisała gdzieś coś w stylu "po co nosić na rękach i uczyć miłości"? Myślałam na początku, że teksty w stylu "takżeś nauczyła" to święta prawda. Przekonuję się teraz, że dziecko samo wie, czego chce, niezależnie od naszego przyzwyczajania.

      Usuń
  2. Przesrane i to zarówno w przenośni jak i dosłownie... Zwłaszcza że nasz pierwszy nie chciał ssać i były zajoby z pokarmem. Ale generalnie da się przeżyć. Jest większa pułapka niż sprowadzenie się do poziomu oseska, to pozostanie na tym poziomie jak dziecko już zaczyna z niego wyrastać. Nam na szczęście się udało wyrastać razem z nimi.

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.