wtorek, 5 lipca 2016

Laf w kotwice koszuli #3: Pamiętnik Matki Spacerującej

Moim dzisiejszym triggerem do pisania jest Rafaello, które znalazłam u siostry na biurku. Zabije mnie.
-----
Trasa ta sama, wrażenia za każdym razem rozmaite.
- Dobry!
- Dobry, dobry.

Przechodzę koło babci, która na wieść o tym, że bocian przyniósł mi córeczkę, powiedziała: też bedzie. Naprzeciwko dziewięćdziesięciolatek plewi maliny, chyba lubi tę robotę.
Przychodzi do mnie zaskakujący wniosek. Wieś jest dla młodych ludzi, nie dla starych. Wszystko kwitnie, pachnie, eksploduje świeżością, zielonością. Ma tyle energii co ja, mimo że już późne popołudnie. Czerpiemy od słońca. Mam zdrowe nogi, mogę się wydostać z Zapipidopustkowia, kiedy będę chciała. Pojechać, dojść na przystanek, przepłynąć w razie powodzi. Mogę mieszkać na piętrach, pokonywać kręte schody, biegać z dzieckiem. Gdy się zestarzeję, chcę mieć wszędzie blisko. Chińczyka „all you can eat” piętro niżej, kino dwa przystanki metrem. Wystawy, muzea, koncerty. Zajęcia jogi dla seniorów.
Marzy mi się Nowy Jork albo Brisbane. Dlaczego Brisbane, cóż ja wiem o tym mieście? Nic, prócz tego, że leży w Australii. Może podoba mi się nazwa, ale już dziś wiem, że jestem z Brisbane mocno związana. Mam 55 lat, mogę wyjechać i wreszcie żyć pełnią. Bez pieluch, wywiadówek, budowania Biskupinów z zapałek. Pijąc kawę z widokiem na Manhattan albo ocean. Wieżowce w takim wypadku będą z drugiej strony. Chcę do miasta.
Kiedyś myślałam o Tel Awiwie. Tolerancyjne. Tętniące życiem, ale nie metropolitarne. Miasto wolnej miłości, bogactwa kultury, z dreszczykiem emocji. Bomby wybuchają jak „pchełki” na odpustowych straganach, ale jakimś trafem wszyscy znajomi są cali i zdrowi. Nie. Przeczytałam u jakiejś podróżniczki, że Izraelki naśmiewają się z Matek Polek. Że za bardzo chuchamy na dzieci, prowadzamy za rączkę, wcześniej odkażając ją z bakterii.
Pół żyletki leży na wyłożonej kostką ścieżce. Po co komu pół żyletki? Niech ktoś to stąd weźmie, dzieci mogą się pokaleczyć.
//Kurwa mać. Znowu wlazłam w kurzą kupę. Nic to, przystanąć trzeba, kury oglądać.
Ponownie czas zwalnia, w piersiach więcej miejsca na powietrze. Wózek jest lekki, a niebo niebieskie. Ja, co się rzadko zdarza, usatysfakcjonowana obecną życiową sytuacją. Kto powiedział, że wszystko musi być według wzoru? Ja, na studiach matematycznych, trzy lata temu.
Zauważyliście, że Pamiętnik Spacerującej Matki nosi skrót PMS? Permanentny PMS. Dziś mi z tym już niedobrze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

0 ciepłych słów

2 komentarze:

  1. A ja bym chciała do Dubaju, nie wiem dlaczego, ale bym chciała. 10 lat temu mówiłam Pragmatykowi - wyjedźmy do Dubaju, ale nieeeeeeeeeee
    Już chyba zakotwiczyłam na wsi, daleko od wszystkiego, dzień spędzony w Wielkim Mieście mnie męczy, szczególnie latem, bo gorąc, bo kurz wszędzie, wszystko mnie swędzi. I zimą, bo chlapa i brud i kupy spod śniegu wyłażą. I wiosną, bo nie czuć rzepaku, bo pszczoły nie bzyczą. I jesienią, bo tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja - wieś jest dla młodych, miasto dla starych... ale ani jedni ani drudzy tego pojąć nie chcą, i dziwią się że w życiu im coś nie tak...

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.