wtorek, 30 sierpnia 2016

#myFirst7Jobs

Czyli na początku chwytałam się wszystkiego, co przynosiło pieniądz. Jak każdy z nas.

-----

1. Kilku dni spędzonych na truskawkowym polu nie wspominam mile. Całe dnie zbierania niewprawionymi jeszcze rękami za marne grosze. W Polsce, 10 lat temu. Nie dlatego marne grosze. Widać nie byłam dobra w tym sporcie.

Czego mnie to nauczyło? Że by mieć uczciwie, trza się oharować. Inaczej nie beje.

Śniły mi się po nocach
2. Godzinami siedziałam przy biurku i lepiłam z modeliny... kolczyki. Jabłuszka, gruszeczki, bananki. Poniosło mnie i zrobiłam nawet Mony Lizy. Wydrukowałam obraz w formacie 2 x 3 cm (prawa autorskie wygasły, c'nie?), po czym umieściłam go pod modelinową ramą, przykrywając dla ochrony warstwą folii. Ktoś nawet kupił te kolczyki na Wizażu, tyle że... Kasy nie zobaczyłam. W końcu to była sztuka dla sztuki, nie dla pieniędzy.

3. Obrzynałam z kleju płytki ceramiczne. Łazienkowe, basenowe, takie małe kwadraciki, które miały służyć do ułożenia mozaiki. Wysuwanym nożykiem, kilkaset dziennie, znów kilka godzin przy biurku. Moje pierwsze freelancerskie zlecenie. Wyrobiłam sobie dłonie i przekonanie, że każda praca popłaca. To było niezwykle odstresowujące zajęcie.

Takie pizdułki. fot. articulo.mercadolibre.com.mx
4. Zajmowałam się transkrypcją wywiadów socjologicznych z osobami uzależnionymi od alkoholu. Przesłuchałam kilkadziesiąt godzin rozmów. Te same pytania, inne odpowiedzi. 8 na 10 rozmówców nie wykazało się elokwencją, nie sposób było zainteresować się ich historią. Pozostałych dwóch opowiadało tak, że jako pierwowzory mogliby znaleźć się "Pod mocnym aniołem". Nauczyłam się mocno wytężać słuch, pisać szybko i bezwzrokowo, maksymalnie skupiać się na pracy. I dowiedziałam się, co znaczy "zaszyć się".

5. Robiłam materiały dziennikarskie dla Radia Rzeszów. Wspominam najmilej. Wyszukiwałam nowinki kulturalne i ciekawe inicjatywy, umawiałam się z ich inicjatorami (i moimi idolami niekiedy - Grabaż, I<3U), rozmawiałam w miłej atmosferze, a potem godzinami montowałam, dopracowywałam, słuchałam. Świetna robota! Odkryłam, że mam do niej predyspozycje - umiem rozmawiać, zadbać o sprawy techniczne i pracować głosem. Głos można zmienić, serio! I wyeliminować wszystkie "yy". Kopa dawało mi to, że wielu rozmówcom trząsł się głos. To jak mój mógł wtedy? Po kilku miesiącach audycja studencka została zawieszona. Potem przywrócona, ale mnie już nie było...

6. Prowadząc bloga o pisaniu dla firmy oferującej redakcję prac wszelakich, mogłam wyżyć się kreatywnie, w mojej ulubionej dziedzinie. Tworzyłam posty odnoszące się do problemów: od czego zacząć pisanie pracy licencjackiej? Jak znaleźć dobry temat na pracę? Jak pisać dla konkretnej grupy docelowej? Trzy tematy tygodniowo, około dwanaście w miesiącu - bazy tematów wciąż nie wyczerpałam. Znów pisać o pisaniu - marzenie... Może za kilka(naście) lat, jak już będę tak serio wymiatać? W tej robocie nauczyłam się Wordpressa, systematyczności i wcześniejszego planowania tematów.

7. Obecnie zajmuję się copywritingiem freelancingiem. Koszmarek językowy, prawda? Tworzę content (brr...) na strony internetowe i do gazetek firm przeróżnych, bezpośrednio lub przez pośrednika. Marketing ostatnio artykułem stoi, więc robota dla niespełnionych pisarzyn jest. Jedne zlecenia lubię bardziej (podróże, języki, kultura, dziecko), inne mniej (mechanika samochodowa, fotowoltaika, ekonomia), ale staram się przyjmować wyzwania na klatę. Lubię to? Wciąż nie wiem. Pisać zawsze jest przyjemnie, nawet listę zakupów, więc miło i łatwo mi to idzie. Jednak to nie pasja.

Bo ja właśnie taka niespełniona (jeszcze) jestem.
Pierwszy wymarzony zawód z dzieciństwa - pisarz. I zamiast postawić na nieomylną babską intuicję, zaczęłam wymyślać. I dopiero teraz, kuźwa, 50 stron powieści zapisanych + krótki dramat, który kurzy się na dysku.
Lepiej późno, niż później będę tym pisarzem.

----

Zapomniałam o stażu w TVP i rzeszowskiej firmie produkującej apki! Jak mogłam? Nie były to doświadczenia bardzo dla mnie udane.

Za to robiłam masę mega-interesujących rzeczy za darmo, ale o tym może w #myFirst7VolunteerJobs? Ciekawe, czy hasztag chwyci.

-----

A jak wyglądały Wasze ścieżki zawodowe? Proste czy kręte? Na szczyt czy do dziury? Ciekawa jestem.

2 komentarze:

  1. Miałem tego farta że startowałem jeszcze gdy nie było bezrobocia. Ale że w domu była bida, to przez wakacje odkąd wyszedłem z podstawówki przez miesiąc dorabiałem.
    Różnie, jako ogrodnik, w hucie szkła, jako drwal, w tartaku, jako chłopak na posyłki... co się trafiło, generalnie sporo się nauczyłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe miałaś doświadczenia, zwłaszcza to z płytkami :)

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.