Należy zaopatrzyć się w:
- zabawki
- chrupki kukurydziane
- cierpliwość do śpiewania "Jadą, jadą misie" 5 razy pod rząd
I zaplanować trasę w porach drzemek + długie postoje.
Teraz do rzeczy.
-----
Dotarliśmy do Cieszyna, miasta położonego na polsko-czeskiej granicy. Czy raczej, miasta, w którym granica została położona. Urokliwego, niewielkiego, a jednocześnie bogatego w atrakcje turystyczne. I mimo że nie skorzystaliśmy z wielu (z K. jakoś nie mieliśmy ochoty na muzea, chcieliśmy, by było jej jak najwygodniej), było warto i fajnie.
Zwierzyna łowna przed Zamkiem Cieszyn |
Dość spojrzeć na K., którą zachwyciły cegiełki w 3 Bros Hostel, rzut beretem od rynku
|
5 wartości, jakie wyniosłam z podróży do Cieszyna z moim M. i niemowlęciem:
1. Ten piękny, piękny wiersz Marcina Świetlickiego. Nie jest to wartość główna, po prostu zdjęcie już się tu wkleiło:
Patrzcie, co odbite. |
2. Legendę o założeniu Cieszyna. O tym, jak bracia: Bolko, Leszko i Cieszko zostali wysłani przez ojca, by podążać za gwiazdami, rzekomym znakiem z niebios. Rozdzielili się, a w końcu po wielu dniach wyprawy, spotkali. I w miejscu ponownego zjednoczenia założyli Cieszyn. Pełny tekst legendy.
Spotkali się tu. |
W studzience pływa T-Rex. |
Widok z okna hostelu na p. Irenę Sendlerową |
Zwiedzanie było trudniejsze logistycznie, a z drugiej strony lżejsze, bo nie zawierało tak wielu punktów, jak zwykle. Wolniejsze, ale bardziej dokładne, uważne. Bliżej natury, bliżej ludzi.
K. przesypiała całe noce, ma to w zwyczaju od urodzenia, ale gdyby z niewiadomego powodu włączyła syrenę o 3 nad ranem... Właściwie nic by się nie stało, rodzice zawsze poradzą.
Po raz pierwszy piknik nad rzeką, wielkie skubanie trawy. Pierwsza przekroczona granica. Rozburzona Jenga. Pierwszy tak daleki wyjazd samochodem. Jak ona dobrze dała radę.
Pierwszy czeski śliwkowy soczek |
Rzeka zlewa się z trawą |
Już nie. To Olza. |
Też mieszkam w takowej, tyle że bardziej rozproszonej. Do przejścia granicznego w Barwinku po obydwu stronach ciągną się Zapipidopustkowia, a w Cieszynie granica znajduje się w sercu miasta.
Na Moście Przyjaźni |
Z granicą zawsze wiążą się jednorożce i fajerwerki |
Znajdziesz siłę w serze |
"W sprzedaży" |
Granicę przepisów widać wyraźnie, ale czy granicę haju?
Tak naprawdę wydaje się, jakby tej granicy nie było.
Są tylko ludzie, mówiący różnymi dialektami jednego języka.
Panie w barze, sprzedawczyni i klientka, rozmawiające o pogodzie.
Grupka gimnazjalistów, która używa jednego słowa na "k".
Rowerzystka, która zaczepia mnie i mówi, że mam "krasne vlasy".
Wymieszani Czesi i Polacy.
5. Wiedzę cząstkową.
Że to w Cieszynie działają zakłady produkcyjne Olza, z których wychodzi słynne Prince Polo.
Że z Cieszyna do Bielska-Białej 40 kilometrów.
Że trzeba wgrać nowe mapy na GPS-a, bo najchętniej prowadziłby serpentynami i po górach. Nowych autostrad i obwodnic nie wykrywa.
Że z dzieckiem jednak najlepiej jedzie się nocą.
W Czechach Dukla taka popularna, hm. |
I jako że ten post bardzo mi się rozlazł, bo piszę go ponad miesiąc, zgubiłam wątek.
Niech będą "luźne gadki".
-----
Lubicie z dziećmi jeździć / latać / pływać?
A cóż was do Cieszyna zawiodło?! znam i kocham to miasto jak swój Tarnów (ta sama galicyjska przeszłość). Mam tam zresztą rodzinę, a Cieszyn czeski to był mój pierwszy zagraniczny "wojaż" (jeszcze z mama, jeszcze na tzw. "przepustki" do "bratnich krajów"). Potem mój pierwszy samodzielny z własnym paszportem...
OdpowiedzUsuńTam faktycznie jest multum ciekawostek - pt choćby "Wenecja" opodal której byliście jak widzę ze zdjęć.
ps. Wiersze na serwisach poetyckich wkleja się w sposób nieczytelny, gdyż 99% z nich nie zawiera treści - i redaktorzy pilnie dbają by pozostały 1% nigdy nie przedarł się do świadomości powszechnej, bo mógł by wywołać rewolucję ;-)
O Cieszynie myślałam już dość dawno, bo to specyficzne pogranicze. Takie fascynujące przejście z jednego świata do drugiego. Zastanawiasz się, czy granica państwa faktycznie jest granicą :)
UsuńTak, Wenecję też odwiedziliśmy, ale to trochę przesadzona nazwa.
P.S. haha :P
Dziecko przesypiające noce od urodzenia, jejuuuuuuuuuuu jak mi zazdrość ;-)
OdpowiedzUsuńJa byłam przerażona pierwszą podróżą z Dziedzicem (10 m-c) i Psicą, mieliśmy do pokonania, jakieś 600km. Wyjechaliśmy o 4 rano i.....
Byliśmy szybciej niż jadąc sami, bo "dzieci" prawie całą drogę przespały, a my nie chcieliśmy robić postoju, żeby ich nie budzić ;-) tzn., żeby Dziedzica nie budzić :-D
Zdjęcia wspaniałe, widać, ze wycieczka udana :-)
co nie znaczy, że K. jest taka łatwa w obsłudze, wręcz przeciwnie. Waham się nad stwierdzeniem, że ona jest high need baby.
UsuńTak, nocą chyba najlepiej jechać z dziećmi. Przejazd bez marudzenia, marzenie :)