piątek, 15 kwietnia 2016

Warkoczyki

Polecę lajfstajlem.

-----

Znacie to uczucie, które występuje przeważnie wiosną? Trzeba się odrodzić, przepoczwarzyć, zerwać ze stagnacją, COŚ ZMIENIĆ.

Poszłam na warkoczyki.

Siedziałam 6 godzin, podobno nie tak długo, na wygodnym fotelu. Nawet obita kość ogonowa nie dała o sobie znać. Dziewczyny doplątały do moich włosów sztuczne, made in China, pasma, twarde i szorstkie. Końcówki przypalały zapalniczką, by się skleiły.

Prawda, że nierealne?
//Do dziś każde zapalanie palnika w kuchence gazowej przypomina mi tamtą sytuację.

Dowiedziałam się, że:
1. posiedzenie może być o wiele dłuższe, rekordowe trwało 13 godzin,
2. rozplatanie trwa tyle samo, co zaplatanie (ciekawe, przy którym więcej frajdy),
3. dziewczyny zwykle pod koniec błagają: zróbcie mi z pozostałych włosów jednego warkocza, ja już nie dam rady!,
4. warkoczyki chętnie robią sobie mamuśki i panie po 40-stce,
5. z tego są certyfikaty,
6. włosy sztuczne można sobie dopleść we wszystkich kolorach tęczy, nawet papuzie

A do kilku dni po, jak swędziało! Miałam ochotę uciąć te warkoczyki wszystkie na raz. Dobrze, że tego nie zrobiłam i posłusznie posmarowałam głowę maścią z witaminą A. Już swędzi mini-minimalnie (14 dni po) i nie ciągnie wcale. Nie muszę się czesać (czy kiedykolwiek lubiłam to robić) ani udawać, że zwinięty na szybko kok wygląda dobrze. Ten wygląda. A K. ma do zabawy "robaki".

Lubię takie metamorfozy. Polecam - bo każdemu do twarzy.

The end.

-----

Jak widać, nie umiem w ten gatunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.