Pojechałam do Iqaluit z Google: przewoźnikiem Maps i przewodnikiem Search. Być może ten post bardziej nadawałby się do dawno nieaktualizowanej Kolekcji Kamieni, ale co tam.
-----
Do czytania włączcie sobie:
a może poczujecie klimat.
Mówię, że żyję na Zapipido. Czyste powietrze tnie u nas płuca, ale 15 minut (bądź godzinę, to zależy, patrz: Odległości) zajmuje mi dotarcie do sieciówek. Zimową nocą sarny podchodzą pod okna mojego domu - mijam je wracając ze spotkań poświęconych nowoczesnym technologiom lub (kryptoreklama) blogowaniu.
Zgrywam taką, wiecie, hardą i przywykłą do niedogodności dla ludzi pierwszego świata, ale gdyby ktoś wysłał mnie na Biegun Północny, to...
|
Iqaluit- zdjęcie Daniela Bissona z lipca 2008 r. |
No właśnie, co?
Byłabym 6700-nym mieszkańcem największego w okręgu Nunavut miasta - Iqaluit. Żyłabym w społeczności DAMP, co oznacza, że alkohol mogłabym kupić jedynie w barze lub restauracji, nie ma go w sklepach (ewentualnie mogłabym sprowadzić łodzią lub helikopterem). Posłałabym dzieci do modernistycznej bryły:
Szkoła w Iqaluit, fot. movingtoiqaluit.com
|
a sama odwiedzała wciąż to samo kino, muzeum i klub z tańcami.
Brodziła w śniegu przez 10 miesięcy w roku.
Mogła nie zapinać pasów w samochodzie - wszyscy jadą tak powoli i dobrze wiedzą, gdzie. Życie jest tysiące kilometrów stąd.
Może założyła jakiś biznes? W końcu zwykłe chipsy kosztują w lokalnym sklepie 6 dolców. To te koszty transportu.
Mówicie, że Inuitom moje zachodnie usługi się nie przydadzą? 40% mieszkańców okręgu Nunavut to przecież imigranci z "cywilizowanego" świata. A Internet śmiga tu jak Pendolino.
Choć trochę szkoda, że samych pociągów tu nie uświadczysz - jedyną możliwą drogą do Iqaluit jest powietrzna.
I to ja żyję na Zapipido, huh?
-----
Znalazłam perełkę. Moving to Iqaluit to świetna stronka, przygotowana z myślą o przeprowadzających się do zimowego miasta. Koniecznie poczytajcie FAQ!
-----
Odnaleźlibyście się na takim krańcu świata?
Ja tam do terenów podbiegunowych nic nie mam... W sumie fajne miejsce na trekkingi, ale chyba dusza by się w końcu stęskniła za naszymi pagórami...
OdpowiedzUsuńChyba nie, mimo, ze ja do sieciówek mam bite 30 min, no do biedronki 10-15 ;-)
OdpowiedzUsuńTak czy siak, przede wszystkim bym tego śniegu nie wytrzymała, na starość to ja się ciepłolubna robię :p a kiedyś, oglądając Przystanek Alaska, marzyłam, żeby tam zamieszkać ;-)