środa, 30 kwietnia 2014

Polska B - surowa, życiowa, uzależniająca

Zakładam, że zaznajomieni jesteście ze zwyczajowym podziałem Polski na części określone literkami A i B. Jak w amerykańskiej szkole, A jest lepsze, B - gorsze. Z tym, że B w przypadku nałożenia na mapę naszego kraju nie oznacza nawet "dobrze". Zwyczajowo.


Skąd się w ogóle wziął ten podział? A raczej - kto go tak nazwał? Bo że zachodnie i wschodnie tereny od długiego czasu różniły się w przekonaniach, rozwoju i kulturze, jest wiadome. Według Wikipedii, genezy tego podziału dopatrywać się można już w rozbiorach. Ziemie pod zaborem pruskim były lepiej zagospodarowane.

Fakt. U nas przez długi czas transport nie był tak dobrze rozwinięty jak po lewej stronie. Nie było tak wielu telewizorów. Obecnie płace nie są tak wysokie. Ale...

-----

Jesteśmy głęboko w Polsce B. Nie wiem, jak Wy. Ja nie ubolewam z tego powodu.
Faktycznie, nie ma tu za wielu ogłoszeń o pracę. Pracę trzeba stworzyć sobie samemu - nie każdemu się chce.
Zarobki są niższe niż w zachodniej części kraju. Z drugiej strony ludziom pieniędzy nigdy nie jest dość. Nawet jeśli mieliby zachodnie zarobki, chcieliby więcej.

Innych drastycznych różnic nie widzę. Może Wy widzicie?
Nie jesteśmy głupsi, porównywalnie do innych województw drzemy z Unii, a służba zdrowia wszędzie jest zakichana.

-----

Nie wiem, jak Wy. Ja tego podziału nie odczuwam. Teoretycznie - jest. Ludzie nim operują.

W codziennym życiu jednostki niczego on nie zmienia.

Po wyborach nie wysyłałam SMS-ów do znajomych - "Podkarpacie przeprasza za głosowanie na PiS".  Z drugiej strony rzadko uzupełniam (coraz mniej liczne co prawda) szeregi wiernych w kościelnych ławkach. Nie identyfikuję się z jojczeniem - jakie tu bezrobocie, takie czasy, nikt nie da roboty... Poza tym wcale nie wydaje mi się, aby więcej na Podkarpaciu było ciemnoty niż na Zachodzie.

Moje pokolenie nie będzie już Polską B. Nawet nie wiadomo, czy będzie Polską, bo coraz rzadziej mamy ochotę z czymkolwiek się identyfikować. Podziały zanikają.

-----

Na przebywających w okolicy krośnieńskiego dworca, patrzą z góry ludzie z PiS-u. Przewodniczącego zabraknąć nie mogło.
https://www.facebook.com/1000krosno/photos/a.206043822909014.1073741828.206042629575800/301935163319879/?type=1&theater
W przypadku takich manewrów trochę mi jednak wstyd...

2 komentarze:

  1. Jest troszkę w różnicy mentalności ludzi, ale mam wrażenie, że bardziej niż miedzy Polską A i B pojawia się ona miedzy Polską B a miastem (większym) i to na przestrzeni pokoleń. Zachodnie regiony są, wydaje mi się, bardziej mobilne - tu ludzie prowadzą bardziej stabilny tryb życia, wedle pewnych utartych schematów i stałych wartości. I to bywa piękne!
    Perspektywy na pewno są nieco gorsze, ale gonimy i się rozwijamy, więc jest już właściwie jak wszędzie. Ale to, co na pewno, to komunikacja - skomunikowanie wielu miejsc tej Polski B z resztą Polski - to jest czasami tragedia. Mamy mniej połączeń, głównie kolejowych. Ale ileż tu jest piękniejszych i fajniejszych rzeczy, ludzi, wydarzeń, miejsc... I aż chce się zanucić: jaki tu spokój, nanana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to chciałabym dążyć do takiej mobilności. Z połączeniami kolejowymi - prawda, raczej likwidują je niż dokładają, choć ostatnio niespodzianka - z Krosna (w którym nie ma już niestety kasy biletowej) dojechać można do Gdyni. :)

      Usuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.