wtorek, 5 kwietnia 2016

Dzieje się na Zapipido - IV

05.04.
Nieprzewidziane godziny snu matki, dlatego kładę się teraz, o 19:36. Pewnie nie usnę, więc robię to, co zwykle. Chciałabym mieć taki telefon, jak Japonce. Oni mogą sobie na smartfonach z klawiaturą QWERTY (czy to jeszcze smartfony?) pisać powieści, a mnie po wyklepaniu paluszkiem tych zdań już ręka boli. Nadgarstek. U nich to cała dyscyplina, powieści kciukowe. Japoński wymaga pisania z dystansem, suchego, prostego. My na szczęście możemy tworzyć zawiłości. Coś mi to tworzenie nie idzie ostatnio zmuszam się. Mam zwolnić, pisać mimo wszystko czy wykonać taniec weny? Ostatnie mi pasuje, poruszam nogami w łóżku. Mam nadzieję, przez sen.


08.04.
Skąd brać tą igiełkę, która kłuje mnie w duszę niczym widelec, zmuszając do przelewania słów na... eee... monitor? Taka prawda, papier się dla mnie kończy. Szkoda, że już nie potrafię siąść wieczorem z długopisem w ręku i gryzmolić. Mam 20 zeszytów, skarb na strychu, dokumentujących życie codzienne w latach 2000 - 2014. Dzień bez pamiętnika straconym.

Jak to jest, że faceci robią 100000000% więcej hałasu niż kobiety? Oni nigdy nie będą ninja. M. podpowiada: facet, gdy stara się być cicho, robi więcej hałasu, niż jakby się nie starał. Aha, jeden pies.

Staram się łapać chwile, te maciupkie, najdrobniejsze. Myślę nad kolejnym zdaniem, podpieram dłońmi brodę. Super pachną, fajne to nowe mydło. Uśmiech. Chyba w końcu łapię, o co w tym chodzi. Słońce mi pomaga.

Jutro urodziny, o których mam nadzieję już nigdy nie zapomnieć.

Czytam o Murakamim, choć jego samego nie czytałam nigdy. Uważa, że najlepsze w literaturze bierze się ze zdrowego ciała i ducha, nie z alkoholowych zrywów i strzykawkowych dopingów. Codziennie zażywam witaminę C, ruchu mi nie brakuje, ale... Zmęczenie też robi swoje. Blokuje szare komórki. Czy ja jeszcze je mam?

K. mi wyssała
 15.04.2016

Dalej o Murakamim. Kiedyś jedna książka dziennie - dziś na tydzień lub dwa. Life happens. Głupiutka komedia z poważnym dnem, oglądałam wczoraj. Beje.

I tak sobie myślę: człowiek wraca do korzeni. Mając lat tyle, ile na palcach obydwu rąk u osoby nieposzkodowanej, siedziałam przy biurku do po-północy. Przy świetle lampki gryzmoliłam (ocena za zeszyt: 4 Brzydki charakter pisma!) kolejne strony super-hiper-mega-opowiadania fantasy. Koty mówiące "ludzkim głosem", oberwania chmur, z których wyłaniały się statki kosmiczne, sraty pierdaty. Grafomaniłam i myślałam sobie: siedzieć przy tym biurku i pisać, pisać, pisać, to byłaby praca idealna! Dziś biurko służy za podstawę ogromnemu akwarium, a z kartek i długopisu korzystam, gdy zapisuję listę zakupów. Ale historia dalej się tworzy, śni się, przychodzi. W pierwotnym, nieokrzesanym, nieokreślonym kształcie, jest zajebista. A gdy już zaśmiecę ją zlepkami czasowników w formie biernej, powtórzeniami "powiedziała" i "odrzekła", banalnym dialogiem, powszednieje. Nosz k., znam zasady. Tylko jak je stosować? Wychodzi mi tak, jak prawo jazdy.

Co z tym Murakamim? Z zawodu tłumacz, przekład traktuje jako wprawkę techniczną do autorskiej "pisaniny". Zazdroszczę, a nie lubię zazdrościć, myśl "też tak chcę", przeważnie natychmiast wprowadzając w życie. Ale... "Ale" też już nie uznaję. Help!

Zdjęcie ma związek tylko z kwietniem
 22.04.2016

"Mam mętlik w mojej małej głowie". Nie uczuciowy. Wszystko mi się miesza, latam po labiryncie własnej chałupy z pieluchą w jednej, a K. w drugiej ręce, przekładam wszystko, wracam po to, odsuwam zaległe maile na potem, które nigdy nie następuje. Jednego dnia, to wszystko, żeby poukładać.

Wiecie co? Właśnie te maile napisałam, także to chyba nie jest takie trudne. Po prostu muszę ponarzekać.

Co ja jeszcze miałam zrobić w wolnej chwili? Poszukać na necie, jak się robi kok z warkoczem (choć w moim wypadku ze 149-cioma warkoczykami, splecionymi w jeden). Mam.
Cholera, co to jest ten wypełniacz? Na pewno nie mam czegoś takiego. O, widzę, że w Rossmanie można kupić. E, pewnie będzie prowizorka.
Dobra, check.

Co jeszcze? (Otwieram piwo bananowe). Ogarnąć chałupę. Właściwie chyba nic innego ostatnio nie robię, tylko ogarniam wszystko, a za chwilę bajzel. To jutro, dziś już nie mam jak.

Dobra, lecę odzyskać gdzieś szare komórki. Może Morfeusz mi zabrał i czeka, aż się po nie zgłoszę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.