czwartek, 7 kwietnia 2016

Laf w kotwice koszuli #1



Na Zapipidopustkowiu nieuprawianie ojcowizny przez mężczyznę urodzonego w latach 60. spotyka się z pogardą. „Bogaty, wszystko sobie kupić może!” „Tradycję po dziadach niszczy!” „Oszołom, bujak, bezbożnik!” Laf nie chciał się narażać, więc uprawiał. Sadził ziemniaki wczesną wiosną, kopał przy pomocy Gagi, Olafa i sąsiadów wczesną jesienią. Na jego grzędach rosły marchwie, pietruszki, dynie i słoneczniki, których ziarna były wciągającą przegryzką przy sierpniowych kieliszkowych spotkaniach. Laf jeździł trójkołowcem z rozlatującą się drewnianą przyczepą – spadkiem po ojcu rolniku, zawsze we flanelowej koszuli i materiałowych spodniach w kolorze ecru. Tylko Laf wiedział, że są ecru.

Na traktor ubierał rzeczy po nim, niektóre zdążyły się poniszczyć. Spośród zestawów, które skomponował z garderoby ojca, do używalności nadawał się jeszcze ślubny garnitur, kilka par podkoszulków oraz ciepłe kalesony. Dużo było tych orań i wykopków. W tym roku zaczął więc wsiadać w pojazd w garniturze, a stare baby pukały się po czołach, gdy Laf mijał je wąską asfaltową dróżką.

Przeważnie pracował sam. Przynosiło ten sam efekt, co buddyjskim mnichom, gdy grabkami dzielili ziemię na równoległe rządki. Bez sensu, ale uspokajało duszę. Lafa uspokajać trzeba było zawsze, był Skorpionem, nieustannie bijącym się z myślami. Kobieca część jego natury analizowała: czy dobrze zrobiłem? Gdy powiedziała te słowa, co miała na myśli? Czy łososiowy naprawdę pasuje do miętowego, czy też pomysły na trendy już się skończyły i „światowe stylistki” pragną coś nam wmówić? Laf miał wyczucie stylu, lubował się w programach modowych puszczanych „z dekodera”. Kiedyś nie było tylu kanałów, co teraz. Kiedyś każdy uprawiał ziemię z oczywistością. Kiedyś nie było nieheteronormatywnych. Kiedyś były normy.

Na Zapipidopustkowiu jeszcze nie puszczały. Nastolatków tak. Nie chodzili na religię, odmawiali przyjęcia bierzmowania, farbowali włosy na różowo, a starzy mówili: kiedyś było inaczej, ale cóż, takie czasy. Lafa odpust się nie tyczył, choć marynarska koszula i garnitur na traktor były największymi z jego publicznych występków na wiosce. Ludzie wciąż pukali się w czoło, gdy mijał ich kolumbryną, wystrojony na galowo. Gdy rodzica już nie ma, pojawiają się setki relikwii.

-----

//Przyśnił mi się, nie wygonię go.

2 komentarze:

  1. Oj Laf nie to miejsce nie te czasy.
    Jednak dużo łatwiej się wkomponować w środowisko, być elementem masy.
    Gorzej jeśli serce protestuje, wyrywa się z codzienności, krzyczy Nie! Nie jesteś taki jak oni.
    "Gdy rodzica już nie ma pojawiają się setki relikwii" piękne i prawdziwe

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.