czwartek, 20 listopada 2014

Targowisko zaściankowości - I don't care, I love it

 - Chyba Ci muszę buchnąć te krase kalisony, bo cosi dobrze schodzą - gdy oddalam się od stoiska z legginsami w zimowe wzory, słyszę, jak sąsiad po fachu mówi do handlarki.

To targowica w Dukli.

Od kilku lat pierwsze skrzypce grają tutaj stoiska ze szmatami (po 1, 2, 3, 5 PLN i te bardziej exclusiv), drugie - starocie, które, jak mniemam, wędrują przed drzwi niemieckich domów na ulicę w każdą sobotę, trzecie - zwierzęta -/i sprzęty rolnicze, czwarte - chińska reszta.

Piąte Rumuni, szerokim łukiem omijani, gdy niezrozumiale próbują opchnąć noże i dywany.

//I hipokrytką jestem, gdy przy całym umiłowaniu dla odmiennych kultur, myślę: znajdźcie se robotę. To nie takie trudne. Nie latajcie z tymi nożami, bo skąd mam wiedzieć, co wam do głowy strzeli?! Pal licho, jeśli sprzedajcie mietły.

krase kalisony, ze sprzedajemy.pl
A Wy, ludzie zieloni, którzy agitujecie do popierania WWF przed zejściem do tunelu prowadzącego do Galerii Krakowskiej, przyjedźcie na najzieleńsze tereny Południa! Wydrzyjcie pisklęta, które siedzą w sztukach dwudziestu w małych klatkach. Tutaj to sztuki - hodować, czerpać jaja i zjeść. Smutno, gdy się tłoczą, odmawiając "Modlitwę konia z transportu".

Z takich samych worów, w których rolnicy-handlarze trzymają paszę, "szmaciarze" wysypują na brezentowe stoliki odpadki bogatego Zachodu. Fiesta zaczyna się o 6 rano - baby tańczą, przestępując z nogi na nogę i pocierając chłodne dłonie. Kotłowanina z każdym worem - byle lepsze, byle przebrać. A ta z jednym zębem zanosi córce do szmateksu.
 - Ja pani tego buta nie oddam!
 - Ktoś ukradł mi koc, zostawiłam na płocie!
 - Bedzie za 2 złote?

W tle, z kasety(!): ♫ cały świat bym dał za tę noc z Renatą


Renata pociera zmarznięte ręce, co rusz sięga do nerki, by rozmienić sąsiadom na drobne. Zamawia kawę u dziadzia z wózkiem i wrzątkiem, który od lat przechadza się tą samą ścieżką - tam i z powrotem. Serwuje jeszcze herbatę, gorące kubki i chińskie zupki. Być może marzy o melodyjce jak w Family Frost. 

Przystaje, by pogawędzić. Bo czy nie od tego targowica? Od spotykania znajomych, rodziny, sąsiadów, dawnych koleżanek z klasy i nauczycielek?
 - Coś kupił?
 - Kupił-em se latarkę, żeby w nocy do ustępu chodzić.
 - E, pewnie jaki bubel.
 - Hehehe

Fajna ta nasza zaściankowość - kupujemy jakieś shity-szmaty i nakręcamy trwające od kilkudziesięciu (set?) lat koło, a potem lecimy przed ekran kodować albo do sali na zumbę. Godzimy targowanie się o dwa złote na chińszczyźnie z kupowaniem w markecie produktów solidnej jakości. Słuchamy "nocy z Renatą", a potem Jake Bugg'a czy Sama Smitha. Na zmianę wdychamy górskie, kłujące płuca powietrze i to miejskie, które naprawdę rani.

Na zmianę
targowica
i betonowe place.

-----

A Wy chodzicie na takie bazarki? Jak oceniacie ich klimat?
Bo ja się chyba wzruszyłam...



5 komentarzy:

  1. Jasne. To chyba jedyne miejsca gdzie można kupić coś niebanalnego, u nas w Tarnowie to powodzeniem cieszą się "Flomarki" - jest ich tu już kilka. Austryjak wystawi, Niemiec wyrzuci nasi pozbierają i do kraju zwiozą, w sumie i tak jest to lepszej jakości od nowego z marketu.
    Pogaduszki?
    Chętnie, głównie zresztą ze znajomymi z autobusu. Ale klimat zupełnie ten sam i mentalność ta sama. Wszystko ludzie z Pogórza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aa, takie pchle targi? Pamiętam słówko z niemieckiego :) co do jakości - zgadzam się, porządne. Półki, leżaki, rowery, wersalki, naczynia... I płyty winylowe :) Aż się dziwię, że nie rzucają się na nie kolekcjonerzy. Może u nas nie ma.

      Usuń
  2. U mnie w mieście są bazarki, ale raczej żadko w nich bywam, choć przyznam się szczerzę, że czasem zabłądzę tam, a w szczególności na Halę Targową, gdzie mogę kupić jeszcze od prostej 'baby', prawdziwe, wiejskie mleko od prawdziwej krowy! Toż to wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a lubisz takie "jeszcze ciepłe"?
      to koszmar mojego dzieciństwa, z czasów odwiedzin u babci, gdy jeszcze miała krowę :<
      fuuj

      Usuń
  3. Dziwne spojrzenie na handlową rzeczywistość ;) dla ludzi handlujących w Dukli, wciskanie szmat jest pracą, sposobem zarobienia pieniędzy. To jest ich robota i chwała im za to, że zamiast leżeć do południa, ciągnąc socjal z naszych podatków, wstają rano i próbują uczciwie zarobić na chleb :)

    OdpowiedzUsuń

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.