środa, 7 maja 2014

Wioskarskie centra plotkarskie

Oczywiście, że plotkuję. I żeby łańcuch był kompletny, bywam obgadywana.

-----

U nas na wsi słowo "plotki" to określenie raczej pozytywne. "Chodź na plotki" - mówi się eufemistycznie, z uśmiechem. A raczej mało kto wśród starszych tak mówi, bo oczywiście nikt nie plotkuje. Według babć plotki to "chlasty", których nie wolno powtarzać.

Ciekawe tylko, jak to możliwe, że zawsze wiadomo, co się na wiosce dzieje?

Kto przekazuje informacje, jak i gdzie?

Wiadomo, że najbezpieczniej w swoich czterech ścianach. Tu jednak pojawia się problem, bo ktoś chlasty musi przynieść. Nie zawsze ma kto, nie co dzień jest okazja.

Przy płocie, przy żywopłocie. Ewentualnie przy granicy własnej działki. Wystarczy przejechać się po wsi, by zaobserwować babeczki, klekoczące przy drodze. Czasami godzinę. Scenariusz "między nami sąsiadkami" zaczyna się zawsze od pozdrowień, gdy kobiety jeszcze są przy swoich domach. Krzyki rozlegają się po okolicy:

 - Jak dzisiaj pieknie! Wszystko odżyło!
 - No, godali, że bedzie 20 stopni.

Zbliżają się do siebie o kilka kroków, mówią pół tonu ciszej:
 - Wiesz, jak z tom pogodom, roz się sprawdzi, roz nie.
 - No, no. I co zrobisz...

Na granicy działek, szeptem:
 - Co jo słyszała... Felka godała, że ten już z tom nie siedzi.
 - No popatrz ty sie...
 - Jeno nikomu nie godej!
 - A komu ja bede godać, jo z nikim nie godom...

Po czym sąsiadki przenoszą się na przeciwległe granice swoich działek, żeby przekazać wieści dalej.

Jeszcze lepiej, gdy udadzą się do sklepu lub na poczekalnię do ośrodka zdrowia. Przez cały dzień przewijają się tam ludzie, a w podeszłym wieku wypada z każdym porozmawiać, zamienić parę słów. Zawsze wiadomo, kto jest na wsi na co chory. Jeśli od razu nie powie wprost, płynie źródło plotek - a bo ktoś kogoś zobaczył w mieście na poczekalni u takiego doktora, a to ktoś kupował w aptece takie lekarstwa... Ukryć trudno - trzeba olać.

O, a gdyby ukryć się za sklepową altanką, to dopiero beka!
W przeważającej (95%) większości o każdej niemal porze dnia siedzą tam faceci. Po naszemu - chłopy. Przy babach w chałupie se nie poplotkujom, bo chłopy nie plotkujom, nie? A już na pewno nie roznoszom chlastów!

 - Moja godała, że ta od tego wpadła z jakimsi z innej wsi.
 - Pierd(ł)olisz...
 - Mogła się nie dupczyć.

(Swoją drogą, ciekawe, że ciąża to u nas taka sensacja).

Pod latarnią najciemniej - chlasty zdarzają się również w kościele. Nie jakieś wielkie ploty, po prostu starsze panie lustrują ubiory innych, wymieniają porozumiewawcze spojrzenia i zwroty typu wiecie ludzie... . Przyjdzie ktoś w lisie - spojrzenia. W kolorowych włosach - spojrzenia.
 Ba, kiedyś pewna starsza pani ośmieliła się stwierdzić, że Bóg dał nam kolor włosów po to, aby go nie zmieniać. Według tej logiki, należałoby zabronić wszelkich ingerencji w ciało.  A czy Bóg dał nam ubrania? Jestem prawie pewna, że to człowiek nauczył się wytwarzać tkaninę.
A jeżeli nauczył się wyłącznie dzięki pomocy Bożej, to Najwyższy musiał pokazać również, jak zrobić farbę do włosów.

-----

Przez ostatnich kilka lat 3 razy słyszałam ploty, że jestem w ciąży.

Co najmniej kilkanaście, że jestem walnięta. Wolę określenie "kreatywna" albo chociaż "szalona", ale jak tam sobie chcecie.

-----

Młodsi też plotkują, gdzie mogą. W szkole, w pracy. Wiadomości czerpią jednak przede wszystkim z fejsa, czasami też z aska. Bo i coraz więcej rzeczy ośmielają się napisać na fejsie, niebaczni, że kiedyś ich profile oglądać będą potencjalni pracodawcy.

Głupi byłby ktoś, kto by się tymi plotkami przejmował i pozwalał, żeby słowa wyrządziły mu krzywdę. A często jest tak - ktoś przejmie się, zamknie, schowa w domu i nie będzie wychodził, bo ludzie gadają. A ludzie gadają wtedy jeszcze bardziej. Że psychol, że coś tam. Lać na to.

Wracając do tematu - z fejsa dowiadujemy się większości rzeczy. Młodzi rozjechali się i rzadko się spotykają, dlatego nie mają możliwości dowiedzenia się informacji, możliwych do "wyciągnięcia" przy bezpośrednim kontakcie.

Czasy się zmieniają, ale najciekawszych chlastów nigdy nie będzie na fejsie.

-----

Bosz, jakie wichry dzisiaj na Zadupiewiu.

A to fotka z wczoraj:

2 komentarze:

Kocham każde słowo.

author
Berenika Kochan
Mieszkam na Zapipidopustkowiu. Chcecie wiedzieć, gdzie to jest? Poczytajcie i domyślcie się. Poza tym interesuję się światem: krajami, językami, zwyczajami i dogadywaniem się na polu międzynarodowym. Ciekawie tu, nie powiem.